Blue coal, czyli ekologiczny węgiel po polsku
Wynalazek naukowców z Zabrza może poprawić jakość powietrza nad Polską i odmienić sytuację polskiego węgla.
Inżynierowie badali, jak w codziennym użytkowaniu sprawdza się ich dziecko: blue coal, węgiel bezdymny.
Czy istnieje węgiel, którego spalanie nie zanieczyszcza środowiska? Każdy, kto zajmuje się tematem, odpowie: "To źle zadane pytanie". Nie da się bowiem rozdzielić paliwa od kotła, w którym jest spalane. W kontekście zanieczyszczenia powietrza w Polsce to bardzo ważne.
W Polsce funkcjonuje co najmniej 5 mln kotłów na węgiel lub drewno. To dane z zeszłorocznego raportu Instytutu Ekonomii Środowiska z Krakowa. To kominy wszystkich tych pieców są największym źródłem zanieczyszczeń nad Polską - odpowiadają za wyrzucanie ponad połowy pyłów i 85 proc. rakotwórczego benzo(a)pirenu, które wiszą nad Polską.
- Żeby znać skalę problemu, opracować szczegółowy plan działania, trzeba by dokonać inwentaryzacji tych pieców: ile ich jest, na jakim poziomie zaawansowania technicznego. Na razie robi to tylko Kraków - mówi Aleksander Sobolewski, szef Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla z Zabrza. Na taki krok zdecydowała się jeszcze wiejska gmina Wilkowice na Podbeskidziu. Urzędnicy z Krakowa szacują, że kotłów węglowych w mieście może być ok. 30 tys. - ile dokładnie, będą wiedzieli jesienią tego roku. Tyle kominów wystarczy, by w milionowym mieście przez 150 dni w roku dochodziło do przekroczenia norm zanieczyszczeń.
Porozmawiajmy, jak oddychać po ludzku.
Zapraszamy na debatę poświęconą jakości powietrza w Polsce. Naszymi gośćmi będą minister środowiska Maciej Grabowski oraz przedstawiciele organizacji ekologicznych i biznesu. Podczas debaty będziemy mówić o sposobach walki ze smogiem, które można zastosować w Polsce.
Zapraszamy 13 kwietnia o 12 do naszej warszawskiej siedziby przy Czerskiej 8/10. Rejestracja na stronie: Oddychac.evenea.pl
Samorządy dotują dym
IEŚ policzył, że prawie 3,5 mln kotłów w domach jednorodzinnych nie spełnia żadnych norm emisji. To piece oparte na XIX-wiecznej technologii, można do nich wrzucić każde paliwo - w efekcie wyrzucają do powietrza oszałamiające ilości zanieczyszczeń: 400, a nawet 600 mg pyłu na metr sześcienny. To gigantyczne ilości zanieczyszczeń. W branży takie piece nazywane są "kopciuchami".
Te informacje dotarły do decydentów, dlatego od pewnego czasu samorządowcy wspierają mieszkańców ogrzewających się kotłami węglowymi w wymianie tych urządzeń na czystsze źródła energii - nowocześniejsze kotły węglowe czy gazowe - lub podpinają ich do sieci ciepłowniczej. Gminy korzystają m.in. z uruchomionego niedawno rządowego programu KAWKA (pula 800 mln zł do wydania do roku 2018), by dotować swoim mieszkańcom kupno nowoczesnych urządzeń. Na razie tylko Małopolska postanowiła dotować piece najwyższej obecnie klasy V. Inne gminy wspierają zakup pieców IV czy nawet III klasy. Jeśli piec klasy V emituje ok. 40 mg pyłów na metr sześcienny (a więc 10-15 razy mniej niż "kopciuch"), to piec klasy IV już dwa razy więcej, a ten III - nawet 120 mg pyłów. Ważne jest jednak to, że urządzenia te są zmechanizowane i da się w nich palić wyłącznie węglem wysokiej jakości, odpowiednio grubym.
Handel truciznami
Jakość węgla ma znaczenie. Jeśli wrzucić na palenisko nowoczesnego kotła kiepskie paliwo, straci on swoją zdolność do ograniczania ilości zanieczyszczeń. Będzie nadal czystszy od "kopciucha", ale już najwyżej kilkukrotnie.
Dlatego drugim krokiem, który jest konieczny, by poprawić jakość powietrza, jest wyeliminowanie kiepskiego węgla z rynku detalicznego. Dziś można w składach kupić wszystko: od mułu (najbardziej zanieczyszczonego paliwa składającego się nawet w połowie z pyłu) przez kiepskie miały po czysty i wysokoenergetyczny węgiel.
Zdaniem ekspertów Polskiej Izby Ekologii czy IEŚ, aby Polska była w stanie dotrzymać standardów zanieczyszczeń, które przyjęła, wstępując do Unii Europejskiej, z rynku muszą zniknąć paliwa węglowe, które zawierają więcej niż 6 proc. pyłu i 0,8 proc. siarki (w wersji łagodniejszej odpowiednio 8 proc. i 1 proc.). Nawet ta łagodniejsza wersja norm eliminowałaby z rynku detalicznego większość produkowanego obecnie w Polsce węgla, nie wspominając o mule, który w połowie składa się pyłów.
Ministerstwu smog nie przeszkadza?
Dlatego - choć jesienią zeszłego roku prezydent Polski podpisał ustawę w tej sprawie - Ministerstwo Gospodarki ociąga się z wydaniem rozporządzenia określającego standardy dla węgla sprzedawanego detalicznie. Indywidualni nabywcy kupili zaś w zeszłym roku ok. 10 mln ton węgla różnych gatunków, w tym co najmniej 800 tys. ton mułu, który tak naprawdę jest odpadem przy produkcji węgla. Ostatnia propozycja norm przygotowana w resorcie gospodarki jest tak łagodna, że nie eliminuje z rynku nawet tego najgorszego paliwa.
Jednak nie tylko lęk o interesy kopalń kieruje resortem gospodarki. Polacy korzystają z "kopciuchów" i z kiepskiego węgla z jednego podstawowego powodu: niskich kosztów urządzenia i - pozornie eksploatacji. - Takich ludzi jest naprawdę wiele. Są gminy, które będą mogły doprowadzić do ich domów rury ciepłownicze - w ten sposób koszty ogrzewania nie wzrosną tam radykalnie. Jednak każda inna forma ogrzewania będzie droższa, czasem nieosiągalna dla portfela tych ludzi - ocenia Sobolewski. - Dlatego zaczęliśmy prace nad paliwem, które nawet w najbardziej przestarzałym piecu przyniesie efekt ekologiczny. Wiele wskazuje na to, że się udało - mówi.
Polskie odkrycie dla czystego powietrza
IChPW opracował rodzaj węgla bezdymnego, przy którego spalaniu ilość zanieczyszczeń jest nikła. - Nazwaliśmy go blue coal, zarejestrowaliśmy już nazwę. Płomień jest bowiem nie żółto-pomarańczowy, jak przy węglu, ale właśnie niebieski - opowiada szef Instytutu.
Inżynierowie IChPW zawieźli do dwóch kotłowni i jednej kamienicy w Zabrzu darmowe próbki swojego węgla bezdymnego. Najpierw zbadali skład dymu z tych pieców przy starym stylu palenia. Potem palacze i mieszkańcy wybranych budynków zaczęli korzystać wyłącznie z dostarczonego blue coal. W praktyce różnica w ilości zanieczyszczeń okazała się równie zadowalająca jak w laboratoriach. - Laboratoryjne testy pokazały, że w najgorszym "kopciuchu" emisja zanieczyszczeń z palenia blue coal jest dziesięć razy niższa niż ze zwykłego węgla - zapewnia Sobolewski. W teorii więc, gdyby wsypać blue coal do wszystkich "kopciuchów" działających w Polsce, osiągnęlibyśmy olbrzymi efekt ekologiczny.
Blue coal - co to właściwie jest
To odgazowany węgiel, ale do tego stopnia jak koks. - Jeśli chodzi o emisję zanieczyszczeń, koks jest świetnym, czystym paliwem. Nie za bardzo nadaje się jednak do użytku domowego. Trudniej go rozpalić, trzeba go mieszać z drewnem lub węglem, bo nie ma w sobie gazów, które, ulatniając się z węgla, powodują, że ten łatwiej się zapala. W efekcie mieszania koksu z innym paliwem ilość zanieczyszczeń rośnie, a kotła trzeba bardzo pilnować, by go np. nie przegrzać - opisuje Sobolewski.
Blue coal nie ma tych wad. Dość łatwo go rozpalić, można też zasypać piec na noc i nie martwić się o przegrzanie paleniska. Nie trzeba też przyuczać ludzi do palenia.
Wady jednak są - choćby wysoki koszt. Na razie w IChPW szacują, że tona blue coal może kosztować między 1 tys. a 1,3 tys. zł (będzie to zależało m.in. od skali produkcji). To dwa razy więcej niż za porządny węgiel orzech. Inżynierowie z Zabrza nie tracą jednak nadziei. - W niektórych gminach nawet drogi blue coal może być opłacalny. Są takie, gdzie gmina najpierw dołoży mieszkańcom pieniędzy do wymiany kotłów na nowoczesne, a potem będzie zmuszona ich wspierać przy zakupie dobrego węgla do tych urządzeń, bo biedniejsi nie podołają samodzielnemu zakupowi. Jeśli ten problem będzie występował na dużą skalę, by osiąg-nąć efekt poprawy jakości powietrza, tańsza dla gminy może okazać się rezygnacja z wymiany kotłów na rzecz dopłacania do rachunków za blue coal - sugeruje Sobolewski.
W czasie ostatniej rozmowy z "Wyborczą" minister środowiska Maciej Grabowski powiedział, że resort bada możliwości prawne wspierania przez gminy zakupów paliwa przez indywidualnych nabywców.
Jest też jeszcze problem techniczny. - To paliwo powstało z myślą o "kopciuchach" i podobnych technologicznie piecach. O to chodziło, bo przecież te piece właśnie stanowią największy problem dla środowiska. Jednak w Polsce powoli, ale postępuje wymiana kotłów na nowocześniejsze. By wykorzystywać w nich węgiel bezdymny, potrzebny będzie inny rodzaj paleniska, inne oprzyrządowanie - mówi szef IChPW. Gdyby chcieć palić blue coal w piecu z podajnikiem (a wszystkie piece od III klasy wzwyż są w nie wyposażone, węgiel wsypuje się w nich do zasobnika, a nie do paleniska), palenisko musiałoby zostać inaczej zbudowane, inaczej też musiałby wyglądać element odbierający ciepło. Może się też okazać, że drogi blue coal spalany w najnowocześniejszym piecu nie przyniesie już wielkiego efektu ekologicznego - wykorzystywanie go może być po prostu nieekonomiczne.
Na razie jednak w Polsce funkcjonuje co najmniej 3,5 mln "kopciuchów", a ich wymiana na nowocześ-niejsze zdaniem branży kotlarskiej potrwa przynajmniej 15 lat. Przed węglem bezdymnym jest więc przyszłość. Tym bardziej że Polska, wzorem Norwegii, może wprowadzić nakaz, by np. w kominkach stosowano tylko węgiel bezdymny.
Co ważne, blue coal da się produkować z niemal każdego gatunku węgla wydobywanego w Polsce. Nawet z mułu, choć to podniosłoby jeszcze koszty produkcji.
Na czystym węglu zyska polskie górnictwo
Jeśli rząd zdecydowałby się na wprowadzenie odpowiednich wymogów jakości dla węgla sprzedawanego w Polsce, paliwo bezdymne mogłoby się stać pomocą dla polskiego górnictwa. Sprowadzany z zagranicy węgiel także musiałby spełniać te normy, a więc musiałby być przetwarzany, co podnosiłoby jego koszt. Polski węgiel miałby szansę być bardziej konkurencyjny, szczególnie wobec węgla z Rosji, jak dotąd najdroższego ze sprowadzanych. Instalacja do produkcji blue coal to inwestycja za 50-70 mln zł. Już dziś taka istnieje. Próbną partię do testów w mieszkaniach w Zabrzu wyprodukowano w Polsce, w zakładzie znajdującym się w Policach.
autor: Bartosz Piłat
źródło: http://wyborcza.biz/biznes