Zaklinanie deszczu

"Powódź w sierpniu 2002 roku pokazała jakie wyzwania stawiają przed człowiekiem katastrofy przyrodnicze. Coraz częściej występujące ekstremalne zjawiska pogodowe mają bezpośredni związek z globalnym ociepleniem. Dlatego ochrona klimatu jest zarazem ochroną przeciwpowodziową. Rozmiar kastastrofalnej powodzi jest także skutkiem postępowania człowieka. Coraz bardziej widoczne oddziaływania zmian klimatycznych podkreślają konieczność wysunięcia ochrony klimatu na pierwszy plan koniecznych działań. Należy zatem wspierać oszczędzanie energii oraz wykorzystywanie energii odnawialnych, a także wprowadzać ekonomiczne i prawne instrumenty zmierzające do redukowania szkodliwych dla klimatu emisji..."

Chmury puchną nad miastem burzowo. Po czasie nieznośnych upałów przyda się chwila deszczu. - jeszcze nie tak dawno myślałam sobie, szukając w pamięci prognoz biodynamicznego kalendarza; wyglądając, jak nisko swe powietrzne kręgi kreślą dziś jaskółki. Dzisiejsza aura jest iście jesienna - w pełnym (deszczu) znaczeniu tego słowa. Taka kolej rzeczy. I smutny wniosek, iż jeśli się nie wypogodzi, będę musiała przełożyć planowany na "łikend" wypad w góry. Niedawne powodzie przypominają nam, jak bardzo zależni jesteśmy od pogody. W tym roku ominął nas kataklizm, a zdjęcia Wielkiej Wody z Pragi czy Drezna wydają się przerażająco nierzeczywiste. Tym bardziej niezrozumiałymi jawią się przy nich dawne praktyki... zaklinania deszczu.
 
Ciekawe są dawne wierzenia o ciąganiu chmur przez duchy lub ludzi czy przekonanie, że "one same się noszą", "chodzą same powietrzem", które "trzyma je u góry". Chmury, które obserwuję teraz z balkonu blokowiska piętrzą się i puchną; wiem, że np. dla witebskich Białorusinów składają się one ze szczególnej masy, przez którą krople deszczowe "przechodzą", "przecedzają się". Sami mówimy często, że chmury gradowe są pełne kawałków lodu, a zaś deszczowe - wody; ostatnie niekiedy "obrywają się" i wtedy strugi zalewają ziemię.
 
Podobnież do dziś znana jest magiczna praktyka palenia... tytoniu w celu wywołania chmur, a z nim deszczu. Techniką bardziej "wyrafinowaną" jest przesąd znany nad Morzem Czarnym: nagłą ulewę poprzedza czyjeś utonięcie, dlatego niegdyś w tamtych rejonach pragnąc spowodować deszcz - wrzucano do wody topielca, na przykład słomianą lalkę, karmiąc w ten sposób żywioły w celu zwiększenia ich mocy. Dlatego, gdy długo trwa susza, należy bezpośrednio "zasilić" wodę, dla wywołania dżdżu...
 
Małopolanie z okolic Mielca mawiaj ą: "Z kobieli piecze, z rożka ciecze", przepowiadając pogodę z wyglądu Księżyca. Gdy ten zwrócony jest do nas kobielą czyli wypukłością, będzie upał; jeżeli rogiem-deszcz.
 
Na polskich wsiach wierzy się, że deszcz będzie padać, kiedy "nie w porę" odzywają się koguty, zresztą takich sposobów "przewidywania" pogody jest znacznie więcej. Jaki użytek możemy z nich zrobić dziś, w czasie globalnego ocieplenia klimatu? A jak radzono sobie niegdyś w czasie, kiedy przez długi czas nie było deszczu?
 
Już sześć tysięcy lat temu rolnicy w Mezopotamii wykopali rowy, by zmienić nieco bieg Eufratu, kierując jego wody na swoje pola. Rezultatem tego pomysłu okazała się pierwsza na świecie cywilizacja oparta na sztucznym nawadnianiu. Ta część historii Sumerów jest powszechnie znana, rzadziej pamięta się o tym, że jedną z przyczyn upadku ich państwa okazały się późniejsze problemy z rolnictwem, spowodowane nawadnianiem...
 
Historia cywilizacji pokazuje, jak silny był jej związek z rozwojem wiedzy o gospodarowaniu zasobami wody. Doświadczeni przez psikusy aury, budowniczowie osad w dolinie Indusu pięć tysięcy lat temu wyposażyli je w wodociągi. W ich ślady poszły później Ateny i Pompeja, a następnie większość starożytnych miast Grecji i Rzymu. Zamiast zaklinać - uczono się mądrze gospodarować, by przetrwać nawet w przypadku długotrwałej suszy.
 
Kiedy ulewa wisi w powietrzu - życia jakby mniej. Gdzieś wysoko w chmurach miesza się obawa i niepewność, jakby wszystko miało spłynąć z pomocą pierwszych kropel. I gdy już się pojawią - "to nic" - jak mnie kiedyś moja babcia, dorośli tłumaczą dzieciom, że "to Matka Boska wykręca pranie", albo "trzepie pierzynę", jeśli zimny deszcz przybiera postać białego puchu.
 
Jeśli następstwem deszczu nie jest gwałtowny wzrost poziomu rzek i ryzyko powodzi - "to nic", puentujemy, a bywa, że i cieszymy się, gdy poprzedza go długi upał. Taka pogoda, jak dziś, to dla mnie dobry czas na pisanie. Katalogowanie myśli. Wcale nie pomagają w tym karmiące się sensacjami media. Tygodnik "The Guardian" informuje, iż za burze, powodzie i susze tegorocznego lata odpowiada gigantyczny obłok zanieczyszczeń tkwiący nad Azją. Gazy cieplarniane, takie jak dwutlenek węgla, rozprzestrzeniają się równomiernie, lecz cząstki pyłu w owej brunatnej chmurze potęgują nieprzewidywalność pogody na całym świecie. Chmura, opisywana jako "dynamiczna zupa" złożona jest z zanieczyszczeń komunikcyjnych i przemysłowych, tlenku węgla i mikroskopijnych cząsteczek sadzy lub lotnego popiołu, powstających w wyniku ciągłego spalania drewna, używanego do gotowania w milionach wiejskich domostw. Chociaż to wszystko świadczy o ludzkich możliwościach wpływu na zmianę pogody, jak by nie było: takie doniesienia budzą niepokój. Kiedy wysuwam myślową "szufladkę": "ocieplenie klimatu", złowieszczo brzmią słowa piosenki Maanamu: "(...) z tęsknot ą myślę o burzy"...
 
Naukowcy donoszą, iż zmniejsza się powierzchnia pokrywy śnieżnej, utrzymując się znacznie krócej; podnosi poziom oceanów. Cofają się lodowce. Bardziej zamarzają rzeki. Drzewa, kwiaty i krzewy zaczynają kwitnąć coraz wcześniej. Dostrzegając pogodowe anomalie z minami speców od pogody określamy to mianem skutków globalnego ocieplenia klimatu. Ale jak się to ma do np. zeszłorocznego... deszczu?

"...Istniejące osiedla muszą być
chronione wałami. Jednakże
budowanie nowych wałów
podwyższa ryzyko wystąpienia
powodzi. Dlatego też należy
podjąć działania w celu zwrócenia
rzekom w obszarach
niezamieszkałych ich naturalnych
obszarów zalewowych, między
innymi dzięki odsuwaniu wałów od
rzeki i tworzeniu polderów. Na
obszarach zalewowych należy
przekształcać grunty orne w użytki
zielone. Wszędzie tam, gdzie to
możliwe należy odbudowywać
ekosystemy lasów łęgowych..."


Łaba wylała...

zdjęcie Photo Huber

W "ocieplonym" świecie obieg wody w przyrodzie ulega przyspieszeniu. Intensywniejszy jest proces parowania, więc spada więcej deszczu. Jednak w pewnych okresach rzeki mogą być mniej zasobne w wodę (podobnie jak gleby), właśnie z powodu silnego parowania. Obawiając się, iż wody tej może kiedyś zabraknąć, obserwujemy równocześnie, jak groźne w skutkach okazują się obfitsze opady zimowe (na przykład deszcz w zimie zamiast śniegu czy zeszłoroczne lawiny w Alpach). Kiedy taka woda nie wsiąknie w glebę, nie wyparuje ani nie zostanie wykorzystana przez rośliny - dużym obszarom Europy (Szwecja, Norwegia), częściej będą zagrażać powodzie. Aż strach się bać, pozostaje próbować się przystosować, ale mimo rozlicznych prób "zaaklimatyzowania" - anomalie pogodowe przekładają się na anomalie zachowań ludzi i zwierząt. Niestety chyba tylko... marzycielom i spadochroniarzom na drodze ewolucji kończyny przednie przekształciły się w skrzydła. Na próżno też na niebie wyglądać pegazów - zamiast nich autostradami suną ciężarówkowe transporty, pełne żywego jeszcze, końskiego mięsa. Życie toczy się jakby w tempie przyspieszonym: drzwi nieba wcześniej niż przed laty otwierają klucze żurawi, kormoranów, gęsi i mew, które wcześniej przylatując na północne tereny lęgowe - wcześniej składają jaja.
 
Istnieje podejrzenie, że w najbliższych latach średnia temperatura na Ziemi może wzrosnąć nawet o 2,5 stopnie Celcjusza, co już teraz dokucza morsom, lwom morskim czy, niegdyś mającym we władaniu całe nadbałtyckie plaże - mewom. Stale maleje liczba przedstawicieli tych gatunków. By odnaleźć odpowiedni klimat, zwierzęta rozpoczynają wędrówki w poszukiwaniu najlepszych dla siebie terenów.

"...Na obszarach zalewowych nie
mogą w przyszłości być
budowane nowe domy i obiekty
przemysłowe. W tym celu należy
uwzględnić funkcję tych obszarów
w planach zagospodarowania
przestrzennego..."
 

zalane Drezno

zdjęcie Photo Huber

Zmiany klimatu - wcześniejsze wiosny, krótsze i łagodniejsze zimy - wymuszają na zwierzętach i roślinach zmianę sposobu życia. Gatunki, którym nie uda się dostosować (np. ropucha złota, łosoś północno-pacyficzny, koralowce) będą musiały zginąć.
 
A jak to jest z gatunkiem Homo sapiens czy też - określając go bardziej stosownie do podejmowanej aktywności - Homo hipermarketicus? Będąc na co dzień od owego świata przyrody odgrodzony ścianą biurowca, blokiem czy drogą szybkiego ruchu, tylko w przypadku znaczących pogodowych anomalii zmiany klimatu odczuwa na własnej skórze. Jego zdolności przystosowawcze wydają się być ogromne, o czym świadczą przeludnienie czy też zakusy na przedłużanie własnego trwania w postaci... klonów (nie chodzi tu bynajmniej o drzewa). Na zmianę pogody narzekają co prawda meteopaci, ale następujące szybciej i coraz cieplejsze lata nastrajają optymistycznie urlopowiczów, sprawiając, że przestają oni narzekać, iż "taka pogoda jest tylko dla bogaczy". W okularach przeciwsłonecznych, z ciałem pokrytym kremem z filtrem przeciwko UV czy pod parasolem i w gumofilcach, tak bardzo pewni swojego miejsca w przyrodzie wydajemy się być przygotowani na globalne, klimatyczne zmiany. I tylko klęski żywiołowe przywracają nas... do porządku. Ale przecież żywioły są w nas. Więc czyżbyśmy byli częścią przyrody?

Katarzyna Głowacka

"...Rzeki były w przeszłości
życiodajnymi arteriami Europy.
Jeszcze dziś stanowią ważną
możliwość przyjaznego dla
środowiska oraz
energooszczędnego transportu
towarów. Rozbudowa rzek dla
celów żeglugowych prowadzić
może jednak do wzmocnienia
skutków zjawisk powodziowych..."
 

Decin na kilka godzin przed kulminacją.
zdjęcie Miroslav Kliment

"...Rzeki nie znają granic. Dlatego
też rząd Republiki Federalnej
Niemiec uważa za bardzo ważne,
by środkami zapobiegawczej
ochrony przeciwpowodziowej
obszarów rzecznych objąć także
granice poszczególnych krajów
związkowych oraz sąsiadujące
państwa..."
 


zdjęcie Photo Huber

cytaty pochodzą z Programu
Przeciwpowodziowego Rządu
Federalnego Niemiec


[Poprzedni | Spis treści | Następny]