W Europie zapanował wielki strach przed wołowiną. W Niemczech dwóch ministrów za niezbyt poważny stosunek do BSE zapłaciło dymisjami. We Francji i Hiszpanii demonstrują rozgoryczeni farmerzy. Nikt nie podważa faktu, iż choroba wściekłych krów jest wyzwaniem dla Unii Europejskiej. Z drugiej strony wydaje się, że Unia nie bardzo potrafi ten problem rozwiązać. Usuwanie istniejących katastrof i zapobieganie kolejnym jest bezpośrednio związane z już dawno dostrzeganą koniecznością reformy polityki rolnej.

Wspólna Polityka Rolna jest jedną z najwcześniejszych i zarazem najbardziej kosztownych polityk Unii Europejskiej. Wydaje się na nią około 42% unijnego budżetu. Już kilkakrotnie próbowano zreformować politykę rolną – wszelkie reformy kończyły się albo na etapie planów, albo papierowymi wersjami, zupełnie bez praktycznych konsekwencji. W czasie prac nad podpisaną w marcu 1999 roku w Berlinie „Agendą 2000” próbowano wprowadzić szereg zmian do Wspólnej Polityki Rolnej, jednak zostały one storpedowane przez przedsiębiorców z wielkich farm. Dopiero skandal z BSE uświadomił, iż należy skończyć z rolnictwem starego typu, należy zlikwidować wielkie „fabryki rolne”, zaś skłaniać się do małych rodzinnych gospodarstw, gdzie produkcja prowadzona jest proekologicznie, zarówno dla zwierząt jak i dla człowieka, dla którego dana żywność jest przeznaczona.

...Student rozpoczyna praktykę w wielkim niemieckim gospodarstwie rolnym – chlewni świń. W pierwszy dzień gospodarz, a może raczej zarządca oprowadza go po wielkiej chlewni dla 3000 świń, a potem prowadzi go do maleńkiej chlewni z wybiegiem, gdzie spokojnie biega 30 różowych świnek i mówi, z tamtych świń mamy pieniądze, a te jemy my i nasi przyjaciele...

Ta prawdziwa historyjka pokazuje, iż rolnik doskonale rozumie, co znaczy dobre i zdrowe, a w dodatku bezpieczne, jedzenie. Urzędnik natomiast rozumie doskonale, co oznacza jedzenie tanie i duże zyski.

Dopiero wielkie straty spowodowane katastrofami z BSE i pryszczycą pokazały, iż warto czasem zrezygnować z wielkich zysków, nawet narazić wielkoobszarowych rolników na straty związane z reformą rolnictwa, niż czekać, aż wielka katastrofa doprowadzi do klęski zarówno zdrowotnej jak i finansowej.

Obecnie Unia Europejska nie może sobie poradzić ani z problemami wynikającymi z kształtu Wspólnej Polityki Rolnej, ani z BSE. W związku z tym kraje członkowskie zaczęły działać na własną rękę i tworzą swoje własne polityki rolne.

Nie musimy powielać błędów Zachodu

Niemcy bardzo intensywnie zabrały się do przygotowania reformy polityki rolnej. Kanclerz Niemiec nawiązał dialog z pozarządowymi organizacjami, i to wspólnie z nimi opracowywany jest dokument, który być może będzie podwaliną pod reformę wspólnej polityki rolnej. Propozycja nowej, zorientowanej na konsumenta polityki rolnej w celu wypracowania nowego kształtu rolnictwa – jest nową koncepcją kanclerza, której tak naprawdę głównym autorem jest członek jednej z czołowych ekologicznych organizacji pozarządowych. To ogromny postęp – po pierwsze dlatego, że zmienia podejście do produkcji żywności – przestaje to być odrębna nastawiona na zysk dziedzina, a zaczyna uwzględniać konsumenta, jego dobro w tym mechanizmie. Po drugie do dialogu i współpracy z najwyższymi urzędnikami zostali zaproszeni specjaliści związani z ekologicznymi organizacjami pozarządowymi. Biorąc pod uwagę fakt, iż organizacje pozarządowe są pierwszym barometrem pokazującym zmiany i najwcześniej zauważają oraz potrafią wytknąć błędy rządzących, będzie to z pewnością pozytywne dla całości podejmowanych działań.

W dokumencie autorstwa organizacji pozarządowych, przygotowanym dla Urzędu Kanclerza Niemiec i będący jego stanowiskiem, zmienione jest diametralnie podejście do kształtu rolnictwa. Kanclerz Schröder publicznie podkreślił konieczność likwidacji fabryk rolnych, a ta tendencja jest mocno akcentowana w tymże dokumencie. Konkretyzuje się, uznaną już w Agendzie 2000, konieczność przełomu w polityce rolnej. Uwypuklona została różnica pomiędzy wspieraniem produkcji ilościowej, wspieraniem rynków zbytu, nastawieniem się na ekonomiczne zyski, a produkcją uwzględniającą potrzeby konsumentów, a także środowiska i przyrody.

Autorzy tego dokumentu z doskonałą znajomością zagadnień punkt po punkcie przedstawiają, co powinno być zrobione w celu osiągnięcia konsensusu pomiędzy rolnikami, konsumentem i środowiskiem naturalnym. Przytoczę kilka ważniejszych elementów.

Przede wszystkim wskazuje on na konieczność dążenia do wielofunkcyjności terenów wiejskich, aspekt ten powinien być traktowany priorytetowo w sposobie przyznawania dofinansowania. Istotną częścią tego dokumentu jest fragment traktujący o bezwzględnie koniecznych zmianach polityki rolnej, podkreślający znaczenie reformy, nie tylko ze względu na BSE. Wyraźnie mówi on o konieczności odejścia od starego systemu subwencjonowania produkcji rolnej.

Powinno się związać produkcję rolnika z aspektami poszanowania przyrody – temu ma służyć m.in. uzależnienie produkcji zwierzęcej od powierzchni ziemi (dofinansowanie powinni otrzymywać tylko ci rolnicy, którzy dotrzymują proporcji 2 sztuki duże na 1 ha powierzchni). Ponadto ważnym postulatem jest zlikwidowanie subwencji na kukurydzę, a ustanowienie tzw. premii pastwiskowej, która ma polegać na stwarzaniu możliwości wykorzystywania pastwiskowego modelu chowu, najbardziej przyjaznego dla środowiska, zwierzęcia i człowieka (ale najbardziej kosztownego). Ważnym postulatem jest dotowanie rolnictwa metodami ekologicznymi, lecz podkreśla się, że nie chodzi o to, by teraz wszystkie gospodarstwa przeszły na ten model, istotne jest, by rolnicy wykazali zrozumienie tematu i chęć rozwoju w tym kierunku oraz by przedstawiać im proces reformowania nie jako zagrożenie dla nich, ale podkreślać, iż będzie to proces uwzględniający ich potrzeby. Cały czas jest podkreślane, że należy zaprzestać masowego chowu, zaś skłaniać do produkcji metodami konwencjonalnymi.

Kolejnym krokiem reformy jest zwrócenie uwagi na zrównoważony rozwój i zaprzestanie nadmiernej eksploatacji wód i gleb. Tutaj podkreślana jest rola programów agrośrodowiskowych oraz tzw. drugiej kolumny Wspólnej Polityki Rolnej, która została wprowadzona Agendą 2000, ważne jest, by postulaty tam zawarte miały zagwarantowane środki finansowe.

Bardzo ważne jest postawienie na jakość, a zaprzestanie produkcji ilościowej. Autorzy stawiają konkretne wymagania, by zaprzestać stosowania hormonów, antybiotyków, dodatków do pasz. Krowa, by dać mleko musi jeść trawę, a cielak by urosnąć pić mleko – to banalne stwierdzenie autora pokazuje, jak proste jest wyprodukowanie zdrowej żywności.

Autor nie zapomina o prawie, czyli systemie norm, które pozwalają na wprowadzanie tych postulatów w rzeczywistość. Podkreśla również konieczność uwzględnienia różnic regionalnych, tak, by nie było regionów traktowanych lepiej. Należy zwrócić uwagę na to, że w niektórych częściach jest więcej pastwisk, więc w momencie, gdy jakiś region ma mało terenów zielonych, nie będzie mógł korzystać z tych premii. Trzeba tam rolnikom zagwarantować inne możliwości, np. premie za „produkcję przyrody” czyli za tworzenie terenów zielonych.

To bardzo obszerny dokument, nie sposób uwzględnić wszystkiego, co zostało tam poruszone, zaś każdy z elementów jest niezmiernie ważny. Bo przecież nam wszystkim zależy, by rolnik miał pracę, by środowisko było czyste, a my byśmy mogli spokojnie w każdym sklepie kupić żywność zdrową. Bo w końcu każda żywność na sklepowej półce (i w drogim, ekskluzywnym sklepie z żywnością ekologiczną, i w wielkim, tanim supermarkecie) powinna być zdrowa.

Na koniec coś bardzo pozytywnego. Dokument, o którym mowa w tym artykule, ma rangę oficjalnej koncepcji Kanclerza Niemiec, jednak w rzeczywistości jego autorami są członkowie organizacji pozarządowych. Co więcej oficjalne stanowisko rządu niemieckiego, przedstawione przez Federalnego Ministra Ochrony Konsumenta, Żywności i Rolnictwa – Renate Künast, jest nie tylko identyczne z założeniami wyżej wymienionych dokumentów, ale napotyka się w nim wręcz na cytaty z tego dokumentu. To bardzo dobrze, godne do naśladowania. Oby tylko niemiecka koncepcja znalazła poparcie we wszystkich krajach Unii Europejskiej, bo w końcu rolnictwo to polityka wspólna w UE.

A co przyjdzie po tym wszystkim Polakom, kiedy już będą w Unii Europejskiej? Myślę, że na pewno będzie to korzystniejsze, niż gdybyśmy mieli się włączyć w dotychczasowy system Wspólnej Polityki Rolnej. Polskie rolnictwo stoi dzisiaj na rozdrożu. Czy wybierze bardziej przyjazną dla przyrody i dla konsumentów drogę? W końcu jak się dokładnie przyjrzymy naszym gospodarstwom, to one są właśnie takie, o jakich marzą Niemcy. U nas krowa je trawę, a cielak pije mleko...

Katarzyna Tokarczyk


[ << poprzednia ] [ strona główna ] [ następna >> ]