NATURA 2000


  Europejskie Muzeum
  Pod Gołym Niebem


Człowiek to zwierzę, które kolekcjonuje rzeczy. Zbieramy muszle, znaczki, etykiety z butelek, modele pociągów, ptasie jaja, pocztówki, chińską porcelanę, guziki, monety, zdjęcia i motyle... Nie ma na świecie rzeczy, której ktoś by nie zbierał. Nie ma przedmiotu, za który ktoś nie zapłaciłby najwyższej ceny tylko po to, żeby posiadać go w swojej kolekcji. Wiele z tych kolekcji nie ma żadnej wartości materialnej. Wiele z nich jest ważnych tylko dla samych kolekcjonerów. Są też niepowtarzalne zbiory nikomu nieprzydatnych przedmiotów, które posiadają jakąkolwiek wartość tylko dla swojego właściciela...
 

Są też, przeciwnie, kolekcje, którym wszyscy przypisujemy wartość ogromną. Ważne dla ludzi, dla narodowej historii, kultury, społecznej świadomości, pomnożenia wiedzy... W społeczeństwach całego świata panuje powszechna zgoda, że takie kolekcje należy otaczać opieką, łożyć na ich utrzymanie i wzbogacać w coraz to nowe eksponaty. Takie kolekcje przetrzymujemy w muzeach – Miejscach Istotnych, opisywanych w przewodnikach i co dzień odwiedzanych przez tłumy. Muzea to część naszej zbiorowej pamięci, bez której nie wiedzielibyśmy kim jesteśmy, skąd przyszliśmy i dokąd idziemy... Muzea są nam wszystkim potrzebne, bo bez nich nie bylibyśmy do końca ludźmi...

Co ciekawsze – na utrzymywanie muzeów stać nie tylko bogate kraje Europy i Ameryki Północnej. W każdym większym mieście świata, nawet w tropiku i na dalekiej Północy znajdziemy jakieś miejsce, w którym gromadzi się ta zbiorowa pamięć.

Także przyroda ma swoje muzea. Znajdziemy tam zbiory martwych owadów, wypchane zwierzęta, szkielety wielkich ssaków i suche rośliny, znajdziemy szyszki, zamrożone w helu kwiaty lub starannie opisane szlachetne kamienie. Te muzea także chętnie odwiedzamy, bo z nich dowiedzieć możemy się czegoś o świecie, który nas otacza. W sposób ułomny co prawda i wyrywkowy, bo obcować z martwymi zwierzętami to nie to samo co patrzeć jak na wolności bawią się młode lisy lub śpiewają ptaki, ale jednak... Jeśli brakuje nam żywych zwierząt – idziemy do ZOO lub kupujemy kanarka. Zamiast barwnej łąki zakładamy wypielęgnowany ogródek. Do głowy nie przyszłoby nam zdemolować muzeum, rzucać kamieniami w biegającą po wybiegu zebrę lub zniszczyć ogród sąsiada. Nie mamy jednak żadnych zahamowań, kiedy trzeba zniszczyć fragment dzikiej przyrody. A czyż ona nie jest już przypadkiem tylko kawałkiem Muzeum?

Doliny rzek to życiodajna kraina - wiedzą to nie tylko orły

Nie wiadomo kiedy pojawiła się ochrona przyrody. Możemy szukać jej początków za Jagiełły, który objął edyktem cisy, lub wśród królów którzy zakazywali wstępu do lasu, gdyż chcieli polować na jelenie. Wszystkie te próby były jednak podyktowane tylko chęcią zachowania użyteczności pewnych walorów przyrody (nazwijmy je pierwszymi pomysłami na „zrównoważony rozwój”), nie zaś ochroną przyrody dla niej samej. Pierwsze rezerwaty powołane li tylko z ideologicznych przyczyn pojawiły się w Europie dopiero w połowie wieku XIX.

Koniec wieku XX zastał jednak Europę w zupełnie innym kształcie. Zjednoczoną lub dążącą do zjednoczenia, bogatszą i powoli zapominającą o wojnie. II wojna światowa zniszczyła wiele Muzeów i pozbawiła Europę wielu wspaniałych dzieł, pieczołowicie gromadzonych przez stulecia. Spłonęło Drezno, zbombardowano Berlin, rozkradziono muzea, zaginęła Bursztynowa Komnata... W zjednoczonej Europie narodziła się prosta myśl – dzieła sztuki, kolekcje arrasów, freski i posągi nie są domeną czy własnością li tylko jednego narodu – są własnością wszystkich. Każdy obywatel Europy ma prawo podziwiać Wenus z Milo, malowidła z Lascaux i obrazy Da Vinci. Każdy powinien móc wejść, jeśli oczywiście chce, do Luwru, do British Museum lub bazyliki Świętego Piotra. Każdy, kto oczywiście chce, powinien cieszyć się śpiewem ptaków, szumem drzew w lesie i podziwiać kwitnącą łąkę... I tak powstały dwie dyrektywy Unii Europejskiej....

Pierwszą uchwalono w roku 1979. Dotyczyła ona ochrony dzikich ptaków i ich siedlisk, ponieważ zauważono, że liczebność niektórych gatunków zmniejsza się w zastraszającym tempie i być może już niedługo mieszkańcy Europy nie będą mogli posłuchać śpiewu ortolana, podróżniczka lub cieszyć się widokiem sylwetki krążącego orła bielika. W dyrektywie tej (dziś zwanej w skrócie Ptasią) nakazuje się tworzenie specjalnych obszarów dla ochrony siedlisk wybranych gatunków ptaków, tak, by stworzyć im warunki do rozrodu i żerowania, zakazuje polowania na te najrzadsze lub wprowadza ograniczenia w pozyskaniu tych cennych, lecz jeszcze nie wymierających. Najważniejszym z punktu widzenia ochrony ptaków jest załącznik I, który wymienia 182 gatunki o znaczeniu europejskim, z których 79 występuje w Polsce. Wszystkie kraje członkowskie Unii, na mocy tejże dyrektywy zobowiązane są do wyznaczenia tzw. Special Protection Areas (w skrócie SPA), stanowiących najcenniejsze ostoje ptaków na terenie całej Europy. W miarę postępów w tworzeniu SPA objęto tym programem także inne kraje Europy, w miarę możliwości obejmując rozpoznane ostoje ptaków ochroną rezerwatową lub w randze parków krajobrazowych. Najistotniejszy jest fakt, że tak wyznaczone ostoje stanowić miały w zamyśle zwarty, jednolity dla całego kontynentu system obszarów, które wspomagają wzajemnie swoje funkcje ochronne. Ptaki bowiem często gdzie indziej wyprowadzają lęgi, a gdzie indziej zimują – gdyby jeden kraj objął ochroną tylko tereny gniazdowania, a drugi nie chronił zimowiska, to wcale nie poprawiłoby to kondycji objętych Dyrektywą ptaków.

W roku 1992 do tego ogólnoeuropejskiego systemu postanowiono dołączyć kolejne elementy. Dyrektywa 92/43 z dnia 21 maja (w skrócie zwana Habitatową), wymienia w kilku załącznikach różne typy siedlisk (np. lasy łęgowe, łąki w dolinach wielkich rzek, ruchome piargi, wydmy, nadmorskie klify i cały szereg innych) oraz rośliny i zwierzęta będące przedmiotem szczególnego zainteresowania Unii. Dla ochrony wymienionych siedlisk, roślin oraz zwierząt kraje członkowskie Unii są zobowiązane wyznaczyć tzw. Special Area of Conservation (w skrócie SACs), a następnie objąć je różnymi formami ochrony, w zależności od prawodawstwa obowiązującego w danym kraju.

Oba typy obszarów, których wyznaczenie i objęcie ochroną ma zakończyć się w roku 2004 stworzą wielkie, kontynentalne muzeum dzikiej przyrody, w którym zachowane zostaną wszystkie najrzadsze, najbardziej typowe i reprezentatywne dla kontynentu ekosystemy, wraz z zamieszkującymi je organizmami. Podczas tworzenia ostoi zwraca się uwagę na wiele różnych ich cech, w szczególności jednak podkreślając, by (tak jak w przypadku Dyrektywy Ptasiej) tworzyły one spójną sieć obszarów współdziałających w ochronie poszczególnych komponentów środowiska. Sieć ta, składająca się zarówno z SPA jak i SACs, nosi nazwę NATURA 2000 i jest jednym z największych osiągnięć Unii Europejskiej – porównywalnym z wprowadzeniem wspólnej waluty lub zniesieniem granic na mocy Układu z Maastricht.

foto: Grzegorz Bobrowicz Powodzie w dolinach rzek, tak jak i okresowe susze, są procesem naturalnym; na zdjęciu Odra zalewająca nadrzeczne lasy w 1997 roku
foto: Grzegorz Bobrowicz To właśnie dzięki zalewom i zmianom poziomu wód nad rzekami wykształciły się cenne lasy łęgowe – pod względem bioróżnorodności odpowiadające w naszym klimacie lasom tropikalnym

Wszystkie kraje kandydujące do Unii już dziś podjęły prace nad przygotowaniem się do tego zadania. Zgłosiły własne propozycje dotyczące dołączenia (ale też i wykluczenia) roślin, zwierząt i typów siedlisk nie ujętych do tej pory w załącznikach obu Dyrektyw oraz starają się rozpoznać stan swojego środowiska, w sposób umożliwiający dostosowanie się do norm europejskich. W Polsce istnieje, niezależnie od siebie, kilka programów, które zajmują się wyznaczeniem obszarów jakie chcemy dołączyć do sieci NATURA 2000, zaraz po stowarzyszeniu ze Wspólnotą. Program przygotowany przez Ministerstwo Środowiska, zlecony Centrum Informacji o Środowisku UNEP/GRID, bez szerokiej konsultacji ze środowiskami naukowymi i organizacjami pozarządowymi opiera się na danych zebranych w trakcie przygotowywania bazy danych CORINE-biotopes (znaczenie tego terminu to całkiem osobna historia, którą być może zajmiemy się w kolejnym artykule). Dane te są mocno niekompletne i, w opinii wielu naukowców, niewystarczające do rzetelnego wywiązania się z nałożonych na nasz kraj zadań. Według tego projektu sieć NATURA 2000 w Polsce ma obejmować 231 obszarów (w tym 47 rezerwowych) o łącznej powierzchni 42 000 km2. Łącznie jest to około 13% powierzchni kraju, co powinno być wielkością satysfakcjonującą środowiska ochroniarskie, gdyby nie fakt, że na liście nie znalazło się wiele obszarów spełniających kryteria wyrażone w Dyrektywach, znalazły się zaś znacznie mniej wartościowe, lecz bardzo rozległe obszary. W najbliższym nam województwie dolnośląskim w liście tej uwzględniono między innymi Masyw Ślęży, Zbiornik Mietkowski oraz Bory Dolnośląskie, zamiast bardzo cennych – Parku Krajobrazowego „Chełmy” (lub całego Pogórza Kaczawskiego), pasma Krowiarek, Gór Kruczych czy Wzgórz Strzelińskich. Poza dwoma dużymi obszarami leśnymi, pominięto większość niezwykle cennych, priorytetowych dla Unii siedlisk łęgowych w dolinie Odry. Podobnie wygląda sytuacja w innych województwach, a całe opracowanie sprawia wrażenie, że Polska chce wprowadzić w życie obie Dyrektywy jak najmniejszym kosztem: 43% wyznaczonych obszarów jest już w chwili obecnej objętych ochroną, zaś pozostałe stanowią rozległe tereny leśne (często z przewagą monokultur) oraz słabo zagospodarowane obszary rolnicze, które można będzie w przyszłości „objąć ochroną” w ramach programu SAPARD jako „Obszary Wrażliwe Ekologicznie” (Ecologically Sensitive Areas), o bardzo niejasnym statusie.

ślimaki... ;-)

Dlatego też organizacje samorządowe oraz stowarzyszeni z nimi naukowcy pracują nad własnymi listami obszarów NATURA 2000, niezależnie od przedstawionego powyżej programu rządowego. W ostatecznym rozrachunku te „listy cieni” mogą okazać się, przy dostatecznym uzasadnieniu złożonych propozycji, znacznie ważniejsze dla Komitetu Habitatowego Unii, niż przeprowadzone zza biurka analizy. I tak na przykład Dolnośląska Fundacja Ekorozwoju wraz ze Światowym Funduszem na Rzecz Przyrody (WWF) oraz innymi organizacjami skupionymi w koalicji „Czas na Odrę” są w trakcie przygotowywania specjalnej listy NATURA 2000 dla bezpośredniego sąsiedztwa doliny Odry. Już wstępne wyniki wykazują, iż w terenie tym znajduje się prawie 40 obszarów spełniających kryteria Dyrektyw UE o łącznej powierzchni ponad 400 km2. Syntetyczny raport dotyczący stanu wiedzy na ich temat jest już zresztą dostępny w Internecie.

Ale wracając do meritum – co stworzenie sieci daje nam, zwyczajnym obywatelom Polski? Wydawałoby się, że niewiele dobrego, gdyż obszar objęty ochroną kojarzy się nam wyłącznie z zakazem wstępu, zakazami, nakazami i ograniczeniami... W przypadku obszarów NATURA 2000 wcale nie jest to prawdą.

Po pierwsze, wiele z typowanych jako elementy sieci obszarów leży na terenie już istniejących obszarów chronionych, w tym więc przypadku ich status nie ulegnie już dużym zmianom. Rezerwaty pozostaną rezerwatami, a w Parkach Narodowych nadal nie będzie można zrywać bukiecików i palić ognisk w dowolnie wybranym miejscu. Ale do tego zdążyliśmy się już chyba przyzwyczaić, i dobrze, bo po czym odróżnialibyśmy wtedy Park od parkingu. Duża część pozostałych leży w obszarach zagospodarowanych przez człowieka, co więcej – ich utrzymanie i zachowanie ich walorów przyrodniczych będzie zależne od utrzymania tego sposobu zagospodarowania. Ponieważ obszary te powstaną z uwagi na wymagania Dyrektyw UE, gospodarujący na ich terenie rolnicy, leśnicy i hodowcy mogą liczyć na znaczne dotacje zarówno z budżetu samej Unii, jak i licznych funduszy i dotacji stowarzyszeniowych (jak LIFE-Natura, FEOGA, fundusze strukturalne i kohezyjne). Postanowienie o współfinansowaniu NATURY przez rządy poszczególnych krajów oraz budżet Wspólnoty są bowiem zawarte od razu w art. 8 Dyrektywy Habitatowej. Dzięki dopłatom i unijnej pomocy będzie bardziej opłacało się zachować tu ekstensywną, tradycyjną gospodarkę, niż na siłę dostosowywać do nastawionej na intensyfikację produkcji Wspólnej Polityki Rolnej. Pozwoli to zachować w wielu miejscach tradycyjny krajobraz wsi polskiej oraz dotychczasową strukturę produkcji i użytkowania gruntów, a dzięki temu – upadnie mniej małych gospodarstw, uważanych obecnie za nierentowne.

Po drugie: nasze obszary staną się w chwilą ich zatwierdzenia i wejścia polski do Unii częścią ogólnoeuropejskiego muzeum przyrody pod gołym niebem. Nie tylko my, Polacy, będziemy mogli odwiedzić dowolną z ekspozycji tego muzeum, ale i tu, do Polski zjadą miłośnicy przyrody z całej Europy. A naprawdę mamy się czym pochwalić. Obiekty takie jak Słońsk, Nietoperek, lasy łęgowe doliny odrzańskiej, Biebrzański Park Narodowy, Białowieża – są unikalnymi w skali Europy. Już dziś, jeśli posiadają wystarczająco przygotowaną infrastrukturę turystyczną, przyciągają tłumy zwiedzających. W przyszłości będzie ich jeszcze więcej, bo nasza przyroda, zachowana w znacznie lepszym stopniu niż w krajach Wspólnoty, jest jedną z największych wartości jakie możemy wnieść w jej wspólne posiadanie. I nie zapominajmy o tym. To nam się nie opłaci...

Krzysztof Świerkosz


[ << poprzednia ] [ strona główna ] [ następna >> ]