Usuwać?
Czy nie usuwać?

Bombowy Rezerwat Bielinek

Fot. Jakub Szumin

Rezerwat leśno-stepowy "Bielinek" należy do jednego z najcenniejszych i najstarszych rezerwatów naszego kraju. Objęty został ochroną 11 listopada 1927 przez właściciela terenu pana von Keudella na mocy zarządzenia Ministra Rolnictwa, Majątków Ziemskich i Lasów. W 1937 obiekt ten został wpisany do Księgi Przyrody Rzeszy i objęty ochroną na mocy ustawy o ochronie przyrody. Polskie władze uznały rezerwat Bielinek za obszar chroniony w 1957 roku. Dwa lata temu rezerwat obchodził więc swoje 70-lecie. Położony jest 6 km od Cedyni (woj. zachodniopomorskie) a u jego podnóża rozciąga się równina nazwana Żuławami Cedyńskimi. Rezerwat leży zaledwie 100 metrów od Odry, a od rzeki oddziela go równie cenny przyrodniczo Polder Cedyński.

Fot. Jakub Szumin

Rezerwat jest jednym z najbardziej bogatych pod względem florystycznym miejsc w kraju. Na powierzchni 75 hektarów rośnie tu 520 gatunków roślin naczyniowych. Jest to jedyne naturalne stanowisko występowania dębu omszonego oraz nawrotu czerwonobłękitnego. Na terenie rezerwatu rosną gatunki chronione, także wpisane do "Polskiej czerwonej księgi roślin": purchawica olbrzymia, smardz, pajęcznica liliowata, ostnice włosowata i powabna. Znajduje się tu kilkanaście stoków kserotermicznych na których rosną wyjątkowo cenne ostnice. Latem temperatura na stokach dochodzi nawet do 70 stopni Celsjusza.

Fot. Jakub Szumin

Po wojnie do rezerwatu wkroczyło wiele związanych z ludźmi gatunków antropofitycznych, które na przestrzeni kilku lat doprowadziły do wyginięcia cennych gatunków roślin takich jak szyplin zielny, storczyk purpurowy, oman niemiecki i czyściec kosmaty. Wyginęły one głównie z powodu zacienienia rezerwatu przez antropofity - głównie głóg, czarny bez, powojnik, dziką różę, tarninę. Zostały one sztucznie wprowadzone na teren chroniony - przed wojną na tym terenie stał dom właściciela rezerwatu, który prowadził mały ogródek botaniczny. W czasie działań wojennych wojny dom został zniszczony, a ekspansywne gatunki rozsiały się na terenie rezerwatu wypierając stamtąd inne cenne rośliny.

Wojna pozostawiła również ślad w rezerwacie w postaci kilkuset metrów okopów, wielu ziemianek, a przede wszystkim niewybuchów. Podczas prac prowadzonych w ubiegłym roku znaleziono ich 25 sztuk.

Fot. Jakub Szumin

W tym roku padł absolutny rekord - z dwóch dołków wyjęliśmy 49 granatów moździerzowych. Przyjechało po nie dwóch saperów - jeden w stanie "wskazującym", drugi zaś jako wyjątkowo uzdolniony kierowca zaliczył po drodze drzewo. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że w środku było 35 niewypałów. Brrrr...
ale wróćmy do tematu.

Już od 4 lat na terenie rezerwatu trwają prace mające na celu usunięcie wprowadzonych przez ludzi ekspansywnych gatunków. Fot. Jakub Szumin Przyrodnikom przyszło się zmierzyć z "łanami" (nawet 0,5 ha) pnącego się na szczyty drzew powojnika o łodydze grubości ręki dorosłego mężczyzny oraz kilkumetrowymi "drzewami" czarnego bzu i głogu. Stanęliśmy przed dylematem - ratować cenny rezerwat i ginące gatunki czy też pozostawić jedno z większych na Pomorzu Zachodnim stanowisk pięknie kwitnącego powojnika? Wybraliśmy oczywiście rezerwat..

Rok temu w oczyszczonym wcześniej Wąwozie Storczykowym stwierdziliśmy obecność zaledwie kilku małych siewek powojnika i czarnego bzu. Nasz wakacyjny trud daje widoczne efekty. Wszystkie rośliny usuwamy oczywiście ręcznie, nie stosując żadnych środków chemicznych. Dodatkową atrakcją jest ogromny upał, niewybuchy i wszędobylskie kleszcze. Ale czego nie robi się dla ratowania przyrody? Czy nasze prace okażą się skuteczne? Czas pokaże.

Jakub Szumin
kampania "Czas na Odrę" - Szczecin