Ekoregion Ujście Warty, czasopismo regionalne      [LKP Home Page]
['Ekoregion Ujście Warty' - Home Page]
[Park Krajobrazowy i Narodowy Ujście Warty - Home Page]
[Spis treści tego nr (6)]

Dziękował mi za opiekę i odlatywał...
Z Leszkiem Grundkowskim rozmawia Krzysztof Rybaczyk

Słońsk jest niewielką miejscowością w bezpośrednim sąsiedztwie powstałego w zeszłym roku Parku Narodowego Ujście Warty. Tam też od wielu lat istnieje azyl dla zwierząt dzikich, prowadzony przez lekarza weterynarii Pana Leszka Grundkowskiego.

KR:Od kiedy działa azyl i jak trafiają do Pana chore zwierzęta?
LG:Leczeniem oraz rehabilitacją dzikich zwierząt zajmuję się od ponad 10 lat. Ranne oraz chore zwierzęta trafiają do mnie nie tylko z województwa lubuskiego. Na leczeniu był u mnie bocian czarny przywieziony z Poznania, a miesiąc temu trafił do mnie myszołów zwyczajny, przywieziony z Sierakowa, woj. wielkopolskie. Miłym zaskoczeniem dla mnie było dostarczenie przez pracowników Drawieńskiego Parku Narodowego na leczenie i rehabilitację jastrzębia, puszczyka oraz puchacza. Ci wspaniali ludzie postanowili po wyleczeniu oddać ptaki naturze i wypuścić je na wolność w miejscu gdzie je znaleźli, czyli w Drawieńskim Parku Narodowym.

KR:Jak wiele zwierząt do tej pory znalazło opiekę w Pańskim schronisku?
LG:Przez ten ponad 10-letni okres czasu przywróciłem naturze: orła bielika, kanię rudą, 16 myszołowów, 2 jastrzębie, 6 pustułek, 2 krogulce, 8 płomykówek, 4 puszczyki, 2 sowy uszate, puchacza, 8 łabędzi niemych, 10 gęgaw, 2 mewy śmieszki, 2 krzyżówki, żurawia, 2 ohary, 8 saren, 6 lisów, 2 jenoty, dzika, 12 bocianów białych, bociana czarnego, nie licząc drobnych ptaków, jak: jaskółki, jerzyki, dudki, gołębie czy wróble. Bardzo miło wspominam kanię rudą, która po miesięcznej kuracji otrzymała wolność. Ten wspaniały ptak, który na zimę odlatuje na południe przez kolejne dwa lata powracał do Słońska i krążył nad moim domem tak długo, dopóki mnie nie zobaczył, wtedy to swoim wspaniałym gwizdem dziękował mi za opiekę i odlatywał. Żuraw, który przebywał u mnie trzy lata, w ostatnim okresie swego pobytu przez 3 miesiące codziennie odlatywał na noc na teren rezerwatu Słońsk, aby następnego dnia rano przy dźwiękach klangoru pojawić się w mojej zagrodzie i wspaniałym tańcem witać się z bocianami. Tak duża ilość trafiających do mnie zwierząt jest spowodowana tym, iż Słońsk oraz przepiękny Park Narodowy Ujście Warty jest enklawą dużej ilości ptactwa wodno-błotnego oraz wielu gatunków zwierząt. Każde zwierzę wyleczone i wypuszczone na wolność ma swoją historię, ale nie sposób o tym wszystkim opowiedzieć.

KR:Czy azyl ma status prawny?
LG:Nie każdy może przetrzymywać dzikie zwierzęta. Ja, jako jeden z nielicznych posiadam pozwolenie na leczenie, rehabilitację oraz przetrzymywanie dzikich zwierząt, wydane przez Starostę Sulęcińskiego Panią Bożenę Sławiak.

KR:To musi być wspaniałe uczucie uratować życie zwierzęciu?
LG:Moim nadrzędnym celem jest wypuszczenie po wyleczeniu, zwierzęcia na wolność, przywracając go naturze. Nie wszystkie zwierzęta da się uratować, kiedy los obszedł się z nimi bardzo okrutnie. Wspomnę tylko pięknego bociana czarnego, który miał złamaną nogę w dwóch miejscach oraz zgruchotane skrzydło. W tym przypadku, aby skrócić zwierzęciu cierpienie dokonałem eutanazji. Miałem i taki przypadek, gdy trafił do mnie myszołów zwyczajny z wiszącą na resztkach ścięgien nogą i skrzydłem. Martwica była tak daleko posunięta, iż po odcięciu zwisających kończyn nie poleciała ani jedna kropla krwi. Zdecydowałem się dokonać eutanazji, lecz kiedy ze strzykawką z morbitalem zbliżyłem się do niego, popatrzył na mnie swymi pięknymi dużymi oczyma i dwa razy przecząco kiwnął głową. Odebrałem to jako znak nie rób tego, ja chcę żyć. Odrzuciłem strzykawkę i myszołów jest u mnie już 10 lat.

KR:Jakich pacjentów aktualnie gości Pan w swoim azylu?
LG:Na swojej posesji wybudowałem dużą wolierę, w której obecnie przebywa 7 myszołowów i orlik krzykliwy. W mniejszej wolierze jest płomykówka i pustułka, a po podwórku chodzi 5 bocianów białych, z których jeden codziennie krąży po okolicach Słońska. Jednak gdy jest silniejszy mróz zawsze na noc wraca do zagrody, aby się posilić i ewentualnie przenocować.

KR:Wiem, że prowadzenie tego typu ośrodka to duże obciążenie nie tylko finansowe?
LG:Przyznam, iż opieka oraz leczenie i karmienie przebywających u mnie zwierząt pochłania dość dużo czasu i pieniędzy. Niejednokrotnie miałem zamiar zakończyć tę działalność, zwłaszcza zimą, gdy zwierzęta potrzebują dużo więcej karmy i pielęgnacji. Uważam, iż ośrodek leczenia i rehabilitacji dzikich zwierząt powinien znajdować się w Chyrzynie, tam gdzie znajduje się dyrekcja Parku Narodowego Ujście Warty. Jest tam wspaniały teren, a zwierzęta tam przebywające byłyby atrakcją dla odwiedzających Park Narodowy turystów.

KR:Jak oceniłby Pan relacje między coraz bardziej konsumpcyjnym społeczeństwem a otaczającą nas przyrodą?
LG:Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, iż jest coraz więcej ludzi, szczególnie młodzieży, uczulonych na los dzikich zwierząt. Przywożą chore i ranne zwierzęta, dopytując się o ich los. Często telefonują i odwiedzają je. Przychodzą wycieczki dzieci z przedszkola, młodzież ze szkół. Tu z bliska mogą obejrzeć przebywające u mnie zwierzęta. Jest to dla nich nie tylko atrakcja, ale również wspaniała lekcja przyrody. Niezapomnianym przeżyciem jest zobaczenie z bliska puchacza. Dla mnie spotkanie z puchaczem było również wielkim przeżyciem.

KR:Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego najlepszego.