Bociek, biuletyn Lubuskiego Klubu Przyrodników      [LKP Home Page]
[Bociek Home Page]
[Spis treści tego nr (4/2002)]

Po co komu waloryzacja mokradeł?

Nikt nie ma wątpliwości, że dobre zarządzanie to podstawa sukcesu. Żaden wójt czy burmistrz nie wyobraża sobie kierowania gminą bez planu zagospodarowania przestrzennego, a żaden nadleśniczy bez planu urządzania lasu. Im doskonalsze plany, tym skuteczniejsze i łatwiejsze możliwości zarządzania. Jak zatem stworzyć doskonały plan gospodarowania posiadanymi zasobami? Nietrudno się domyślić, że przede wszystkim trzeba zdobyć kompletną wiedzę o przedmiocie zarządzania. Dokładne rozpoznanie to jednak tylko znikoma część przemyślanego i prawidłowego działania.
Wieloletnie obserwacje zarządzania tzw. zasobami przyrody wskazują, że nasza działalność to często niestety dzieło przypadku, a nie efekt świadomego zarządzania. Dotyczy to nie tylko lasów, ale dziś skupmy się właśnie na lasach. Dziś odchodzi się od patrzenia na las przez pryzmat drzewostanu. Dziś każdemu dobrze znane jest pojęcie wielofunkcyjności lasu. Czy aby do końca?
Odpowiedzią na to pytanie mogą być wspomniane wcześniej plany urządzania gospodarstwa leśnego. Zawsze jestem pełen uznania dla "urządzeniowców" (osoby sporządzające plan w oparciu o badania terenowe) zadających sobie tyle trudu dla zdobycia i zapisania tak wielu informacji dla każdego, najmniejszego fragmentu lasu. W planach urządzania lasu znajdziemy niemal wszystko, a nawet więcej, co nam, a właściwie leśnikowi, potrzebne. Typ siedliska, wiek, strukturę drzewostanu, gatunki drzew i krzewów, niezbędne zabiegi itd. Słowem - kawał dobrej, rzeczywiście potrzebnej roboty. Jest jednak pewien drobiazg, który zdecydowanie psuje ten obraz. Wystarczy przejrzeć kilka stron planu, aby spostrzec, że w przypadku niektórych fragmentów nadleśnictwa - niekiedy są to dziesiątki, a nawet setki hektarów! - cała zdobyta wiedza ogranicza się do jednego zapisu - "bagno"! Nie trzeba się długo zastanawiać, by stwierdzić, że to zbyt mało, aby racjonalnie gospodarować i zarządzać takim terenem.
Obszary potocznie zwane bagnami, to przecież niejednokrotnie tereny co najmniej tak samo cenne i zdecydowanie bardziej zróżnicowane jak lasy (w domyśle - drzewostany). Ogromne ilości magazynowanej wody (w skali kraju więcej niż we wszystkich zbiornikach z otwartym lustrem wody!), kształtującej warunki ekologiczne w promieniu wielu kilometrów, zasoby osadów organicznych, niezwykle bogaty świat roślin i zwierząt, to sztandarowe i tylko wybrane cechy tzw. bagien. Mamy ich w Polsce dużo, bowiem same torfowiska to przeszło 1,3 mln ha, czyli 4% powierzchni kraju. Połowa z nich znajduje się w lasach.
Fakt poświęcania niewielkiej uwagi tzw. bagnom w operatach urządzeniowych wskazuje na znikome zainteresowanie tymi terenami. Czy ma ono odzwierciedlenie w ich dobrym zachowaniu, nienaruszonym, naturalnym charakterze? Nic bardziej mylącego! O ile w przypadku tych terenów, które nadawały się do produkcji drewna leśnicy zgłębiali wiedzę dla racjonalnego gospodarowania nimi, o tyle w przypadku bagien rzecz wyglądała dokładnie odwrotnie. Nikt za bardzo nie interesował się jak funkcjonują, jaką pełnią rolę i co to znaczy racjonalnie nimi zarządzać. Przez wiele lat funkcjonował jedyny obowiązujący, za to dobrze ugruntowany, pogląd efektywnego zarządzania mokradłami, niestety poparty wyłącznie ideologią, a nie rzetelną wiedzą. W efekcie utarły się dwa kierunki "zagospodarowywania" bagien. Pierwszy - wykopać torf na szkółkę leśną (przy okazji zrobić staw i hodować ryby), drugi - osuszyć na ile się da i posadzić las. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Dziś bagna magazynują mniej wody, na dodatek przez krótszy czas. Ubytek wody objawia się coraz większą ilością wyschniętych zbiorników wodnych, śródleśnych bagienek, a także obserwowanym w całym kraju spadkiem poziomu wód gruntowych. To z kolei gorsze warunki siedliskowe w sąsiedztwie, mniejsze przyrosty drzewostanów, a więc i mniejsze zyski finansowe. Warto nadmienić, że działania takie nie pozostały bez wpływu na częstość i skutki powodzi, których jakby w ostatnich latach zdecydowanie więcej! Kiedy skutki nieprzemyślanych działań przełożyły się na wymierne straty, zaczęto poszukiwać sposobów przeciwdziałania niekorzystnym zmianom. Jednym z nich, obecnie bardzo popularnym, jest tzw. mała retencja. Nie ma już chyba w Polsce nadleśnictwa, w którym nie utworzono zbiornika wodnego w ramach takiego projektu. Cóż, fakt ten rzeczywiście napawa optymizmem. Jednak czy musieliśmy zniszczyć aż 90% wszystkich torfowisk? Niestety, projekty małej retencji czy ochrony przeciwpożarowej, to nie tylko same korzyści dla naszych mokradeł. Szczytny cel czasami, zupełnie nieświadomie, zamiast naprawiać - psuje. Żeby daleko nie szukać - np. praktykowana często jeszcze dziś budowa zbiornika retencyjnego lub przeciwpożarowego na torfowisku (najdoskonalszym zbiorniku retencyjnym, jaki sobie możemy wyobrazić), to zwyczajna dewastacja. Niestety, ten problem dotyka wielu naszych torfowisk, nawet tych znajdujących się w grupie 10% dobrze zachowanych, nazywanych żywymi. Unicestwianie torfowisk za pośrednictwem tzw. małej retencji, to tylko jeden z kilku możliwych sposobów degradacji resztek naturalnych elementów rodzimej przyrody. Warto dodać, że spora część z nich umiera tylko dlatego, że wykopano tam w przeszłości rowy melioracyjne. Dzisiaj potrzebne tylko i wyłącznie firmom zarabiającym na ich oczyszczaniu.
Jak więc racjonalnie gospodarować np. torfowiskami, stanowiącymi zdecydowaną większość wszystkich obszarów ewidencjonowanych w planach urządzania jako "bagna"? Czy należy zrezygnować z jakichkolwiek form działalności gospodarczej w ich obrębie? Otóż, niekoniecznie. Wydaje się, że właściwie przeprowadzone rozpoznanie mokradeł pozwala rozwiązać wiele problemów. W ostatnich latach prowadzone przez Klub Przyrodników waloryzacje mokradeł kilku nadleśnictw (Nadleśnictwo Rzepin w RDLP Szczecin, Nadleśnictwa Lipka i Okonek w RDLP Piła) wykazały, że średnio na terenie każdego z nich występuje od 40 do 100 wartościowych obszarów mokradłowych. Ich wielkość zawiera się w przedziale od kilku arów do kilkudziesięciu, a nawet kilkuset hektarów. Spośród kilkudziesięciu takich obiektów, zazwyczaj kilka to obszary nadające się na rezerwaty, kilkanaście na użytki ekologiczne. Duża część to obiekty nadające się do retencjonowania wody czy ochrony przeciwpożarowej.
Należy dodać, że około 90% spośród wszystkich mokradeł wymaga poprawy warunków hydrologicznych - z reguły polegających na podnoszeniu poziomu wód gruntowych. Trzeba pamiętać, że to też jeden z wielu sposobów retencjonowania wody. Zwiększając retencję gruntową na obszarze jednego nadleśnictwa można zmagazynować od kilkunastu do kilkudziesięciu mln m3 wody! Na obszarze każdego nadleśnictwa znajdują się torfowiska mocno zdegradowane. Dla części z nich jedynym ratunkiem jest usunięcie zmineralizowanych torfów, tzw. murszu, co pozwala przywrócić procesy torfotwórcze. Mursz z dużym powodzeniem można wykorzystać jako nawóz - zamiast torfów. W tym kontekście, eksploatacja "żywych" torfowisk, nawet nieświadoma (dla przypomnienia mamy ich zaledwie kilka procent!), to nie tylko przejaw złego zarządzania, ale wręcz zwykłego barbarzyństwa!
Dobrze przeprowadzona inwentaryzacja i waloryzacja mokradeł wyklucza popełnienie kardynalnych błędów oraz przynosi wymierne korzyści. Korzyści nie tylko w postaci ochrony resztek naturalnego środowiska, ale np. milionów metrów sześciennych zmagazynowanej wody. Dla przykładu - na terenie wspomnianego już Nadleśnictwa Lipka, spośród ok. 90 zwaloryzowanych obiektów, 4 wskazano do ochrony rezerwatowej, kilkanaście do ochrony w formie użytków ekologicznych. W ponad 50 obiektach, w tym też tych proponowanych do ochrony, zaplanowano działania mające na celu m.in. retencjonowanie wody. Zaprojektowano budowę ok. 90 prostych piętrzeń (głównie zastawek drewnianych), których efektem będzie retencja wody szacowana na ok. 150 milionów m3. W kilku dalszych obiektach prowadzone bedą zabiegi w ramach czynnej ochrony - głównie polegające na wykaszaniu cennych łąk oraz usuwaniu nalotów drzew i krzewów. W obiektach silnie zdegradowanych zaplanowano budowę kilku zbiorników retencyjnych, a także usuwanie zmineralizowanej, wierzchniej warstwy torfu. Dla wielu wyprostowanych w przeszłości cieków zaproponowano renaturyzację, polegającą na ich meandryzacji. Wykonana waloryzacja stała się podstawą do złożenia wniosku o dotację na kompleksową ochronę mokradeł na terenie Nadleśnictwa. Reszta pozostaje w gestii sponsorów.
Koszt uzyskania pełnej wiedzy na temat wszystkich mokradeł w nadleśnictwie jest porównywalny do kosztów dokumentacji projektowej dla jednego zbiornika retencyjnego! Warto w tym miejscu podkreślić zasadę zachowania odpowiedniej kolejności przy projektowaniu różnych działań związanych np. z małą retencją. Nie ma sensu ponosić wysokich kosztów projektów technicznych, jeżeli wykonana później waloryzacja jednoznacznie eliminuje zaplanowane inwestycje. Waloryzacja przyrodnicza powinna być zawsze pierwszym etapem każdego tego typu działania, tym bardziej, że jest ona bezwzględnie wymagana przez potencjalnych sponsorów.
Czy warto więc poświęcić więcej uwagi rozpoznaniu tzw. bagien? Czy nie należałoby dla nich wprowadzić odpowiednich i obszerniejszych zapisów na etapie sporządzania planu urządzania gospodarstwa leśnego? To pytania retoryczne. Z pewnością najbliższe lata udowodnią, jak wiele uwagi należy poświęcić ekosystemom bagiennym w gospodarce leśnej. Niedowiarków odsyłam do projektu nowych Zasad Hodowli Lasu.

Robert Stańko