Bociek, biuletyn Lubuskiego Klubu Przyrodników      [LKP Home Page]
[Bociek Home Page]
[Spis treści tego nr (4/2002)]

MŁODY BOCIEK

Huhuha, nie taka zima zła...

Nie każdy lubi zimę, a pewnie większość to nawet nie lubi jej wcale. Bo jak ją lubić, kiedy za oknem mróz albo plucha, drzewa całkiem gołe, a świat brudny i szary. Wszystko to sprawia, że najchętniej schowalibyśmy się w naszych domach i przespalibyśmy ten nieprzyjemny dla nas czas, jak np. susły czy niedźwiedzie. Póki co jednak daleko nam do stania się "wielkim brązowym misiem", więc może jednak warto byłoby spojrzeć na ten "szary" świat zupełnie inaczej...
Zima to przecież jedna z czterech najciekawszych pór w roku i jak każda inna ma nam wiele interesujących rzeczy do pokazania. Wystarczy tylko dobrze się przyjrzeć... A najlepsze tutaj wydaje się być ciekawskie oko zapalonego przyrodnika! Takie oko nigdy nie śpi, więc nawet zimą przygląda się wszystkiemu bardzo uważnie... Bo kiedy przychodzi jesień, a po niej zima, to tak jakby życie zwalniało swój bieg i chowało się pod swoją ziemską skorupę. Ale to jedynie pozorne utajenie, bo tak naprawdę życie nadal wrze i tylko odpoczywa przed zbliżającą się wielką pobudką...
Zima też ma swoje uroki... Lodowe formacje, które tworzą się na kamieniach i drzewach, ptaki, które można usłyszeć, siedzące na gałęziach lub te "kłócące" się o pokarm w karmniku. Albo w lesie, łatwiej niż kiedy indziej można podglądać zwierzęta, które coraz śmielsze, gromadnie podchodzą do paśników. Co prawda nie powinniśmy ich za bardzo podkarmiać, bo przecież natura sama rządzi się swoimi prawami, ale czasem mała pomoc nie zawadzi...
Takie i inne ciekawe okazje do obserwowania przyrody ofiarowuje nam zima, więc nie "przesypiajmy" jej jak te misie, tylko miejmy oczy zawsze szeroko otwarte, a uszy czujne... Tym bardziej, że zbliża się wiosna i już ją gdzieniegdzie widać!

Paulina Gielniak



Wędrówki roślin

Nie tylko zwierzęta, ale również rośliny mogą odbywać dalekie wędrówki. Nie mają co prawda typowych nóg, skrzydeł ani płetw, jednak natura nie poskąpiła im innych przystosowań, dzięki którym mogą zasiedlać nowe tereny. Najczęściej korzystają z odpowiednich środków transportu. Jednym z nich jest wiatr może on przenosić lekkie ziarna pyłku, zarodniki i nasiona, wyposażone zwykle w specjalne skrzydełka i inne wyrostki (np. puch) umożliwiające szybowanie. Taki sposób przenoszenia nasion to anemochoria. Rekordzistami są tu niektóre grzyby, których zarodniki potrafią oczywiście tylko w teorii pokonać dystans równy odległości Ziemia - Księżyc! Rośliny mogą też wędrować przez wodę, dzięki czemu ich nasiona mogą przenosić się na nowe wyspy i kontynenty. Aby transport był skuteczny, konieczne są różne mechanizmy chroniące przed działaniem słonej wody lub utonięciem, takie jak woski czy komory powietrzne. Dobrym środkiem transportu są zwierzęta. W tej dziedzinie możliwych jest wiele rozwiązań. Z pewnością każdy z nas wędrował kiedyś przez bujną łąkę, ile różnych części roślin nasion, fragmentów pędów - przyczepiło się wtedy do ubrania! Z pewnością przyczepiają się także do sierści przechodzących tamtędy zwierząt, które mogą je przenieść na inne sprzyjające siedliska. Niektóre ptaki zjadają atrakcyjne, pożywne owoce wraz z niestrawnymi nasionami, które są potem wydalane, często w pewnej odległości od rośliny macierzystej. Nasiona są też roznoszone przez mrówki, które zjadają ich smaczną część tłuszczową, zwaną elajosomem, a resztę porzucają.
Kiedy na Ziemi pojawił się człowiek, wędrówki roślin przybrały na sile. Nie zawsze jest to proces pozytywny. Przenoszenie pewnych gatunków tam, gdzie w naturalny sposób nigdy nie mogły się dostać, często przyczynia się do zaburzenia równowagi w przyrodzie. Przykładem może być obcy w naszej florze gatunek niecierpek drobnokwiatowy, rozmnażający się w niemal nieograniczony sposób w lasach liściastych, czasem bardzo cennych, gdzie potrafi skutecznie wypierać rodzime, często rzadkie gatunki. Innym ekspansywnym gatunkiem jest moczarka kanadyjska, która tak silnie rozprzestrzenia się w zbiornikach wodnych, że często jest zagrożeniem dla zbiorowisk rodzimych roślin. Rośliny takie zwykle "uciekają" z ogrodów botanicznych, gdzie sadzi się je w celach naukowych i poznawczych. Czasami człowiek przenosi świadomie rośliny, które w jakiś sposób mogą okazać się dla niego przydatne, np. niektóre zboża czy ziemniaki. Wraz z nimi do krajowej flory przedostają się chwasty upraw. Wiele z nich na trwałe wpisało się w nasz krajobraz i trudno uwierzyć, że przywędrowały z tak daleka. Ale przecież kiedyś nie było u nas pól uprawnych, prawie wszędzie rosły lasy...
O wędrówkach roślin można by długo opowiadać. Pozornie nieruchome organizmy wykształciły tysiące sposobów, by przedostawać się z miejsca na miejsce. Latały, zanim powstał samolot, pływały, zanim zbudowano łódź, korzystały z transportu zwierząt, zanim człowiek pierwszy raz dosiadł konia. Niektóre techniki zadziwiają swoją "pomysłowością". Więcej o tych niesamowitych przystosowaniach można dowiedzieć się z ciekawej, godnej polecenia książki Zbigniewa Podbielkowskiego "Wędrówki roślin" wydanej w 1995 r. w Warszawie przez Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne.


Marta Jermaczek