Bociek, biuletyn Lubuskiego Klubu Przyrodników      [LKP Home Page]
[Bociek Home Page]
[Spis treści tego nr]

Małe formy ochrony przyrody (Czekamy na dziesięć przykazań)

 

          Ochrona przyrody, a zwłaszcza lokalna ochrona przyrody, wśród społeczności gmin wiejskich, dla których jeziora, lasy i mało zurbanizowana przestrzeń są z reguły jedynymi wartościami jakie posiadają, nie jest popularna, staje wbrew oczekiwaniom i odbierana bywa jako hamulec rozwoju gospodarczego. Próby ograniczania chaotycznej zabudowy rekreacyjnej albo protestowanie przeciwko rabunkowemu pozyskiwaniu kopalin postrzegane są jako działania wbrew interesom społeczności lokalnej. Jeśli będziemy liczyć krótkotrwały i niewielki zwykle zysk, bez spojrzenia na skutki w dłuższej perspektywie czasowej, to rzeczywiście nie sprzedana tona żwiru albo nie zabudowana działka nad jeziorem dają wymierną ujmę w dochodzie obywatela. Gdy jednak zmienimy skalę, ten sam problem możemy zobaczyć zupełnie inaczej. Spróbujmy wziąć do ręki jakąkolwiek mapę turystyczną z grona krajów, do których tak usilnie pretendujemy i zwrócić uwagę, w jaki sposób zachęca się turystów do odwiedzenia danej okolicy. Parki narodowe, refugia i punkty widokowe wymieniane są w jednym rządku z zabytkami, zamkami, hotelami i słonecznymi plażami. Wyważanie otwartych drzwi nie ma sensu, wyciągnijmy właściwe wnioski z wieloletnich doświadczeń naszych sąsiadów.

          W poniższych rozważaniach chcemy oprzeć się na konkretnym przykładzie gminy Ińsko z terenu Pojezierza Ińskiego.

          Jezioro Ińskie, bardzo czyste, o pięknej linii brzegowej, zostało dostrzeżone przez turystów jako pierwsze i najciekawsze w gminie. Rozwój funkcji turystycznej na bazie tego jeziora zawsze był sztandarowym hasłem i nadzieją mieszkańców. Nad jeziorem położone jest miasteczko Ińsko, trzy wsie, fragment lasu i wiele pól.

          Na początku lat 90. Ińsko śniło sny o potędze, o sznurach samochodów z zagranicznymi turystami, zostawiających w gminie wory pieniędzy. W takiej atmosferze ceny gruntów urosły niebotycznie i ich obrót wymknął się spod jakiejkolwiek kontroli. Burmistrz czynił starania o przejęcie na cele rekreacyjne wyspy na jeziorze i zapowiadał budowę dziesięciopiętrowego hotelu. W tym czasie większość gruntów rolnych nad jeziorem w przeróżny sposób stała się własnością prywatną.

          Kolejnemu burmistrzowi przyszło w udziale stanąć przed rozbudzonymi apetytami. Okazało się, że nabywcy gruntów żądają od gminy dróg, prądu, wody i kanalizacji - inwestycji, na które gminy po prostu nie stać. Przychylność do rozpraszania zabudowy w nieuzbrojonej przestrzeni została zahamowana. Skoncentrowano się na mieście, uzbrojono tereny w Ińsku i sprzedano je z zyskiem jako działki rekreacyjne. Powstało gminne wysypisko, zmodernizowano miejską oczyszczalnię i skanalizowano miasto z okoliczną zabudową. Równocześnie władze gminy poparły Iński Park Krajobrazowy w utworzeniu małych form ochrony przyrody: zespołu przyrodniczo-krajobrazowego Ostrowie nad Jeziorem Ińskim i dwóch użytków ekologicznych. W tym samym czasie wyspa na Jeziorze Ińskim została objęta ochroną rezerwatową.

          W Ińsku i nad Jeziorem Ińskim zapanowała względna równowaga. Budownictwo rekreacyjne powstawało w mieście i w ramach istniejącej zabudowy trzech wsi. Polne brzegi jeziora, mimo że prywatne, pozostały niezabudowane i na ogół dostępne. Nowo powołany rezerwat przyrody Wyspa Sołtyski i zespół przyrodniczo-krajobrazowy Ostrowie wraz z istniejącym już wcześniej rezerwatem Kamienna Buczyna pełniły rolę zaplecza dla coraz liczniej odwiedzających Ińsko turystów.

          Trzeba w tym miejscu wyraźnie powiedzieć, że małe formy ochrony przyrody, oprócz roli stricte przyrodniczej, pełnią również funkcję społeczną. Mówiąc po prostu mogą być miejscem, gdzie turysta zechce i będzie miał sposobność wybrać się na spacer. Atrakcją dla statystycznego turysty, który najczęściej przyjeżdża z miasta, nie są płoty, domki i miejski deptak, ale jezioro, las i niezurbanizowany krajobraz, czyli wszystko to, czego statystyczny mieszkaniec miasta nie ogląda na co dzień. Dlatego też Ińsko z pięknym, nie zabudowanym jeziorem i otaczającą go przyrodą o unikalnej wartości, gwarantowanej formalnie wprowa-dzoną ochroną, stanowiło prawdziwą atrakcję turystyczną.

          Niestety, kolejna zmiana władz samorządowych zakłóciła ustaloną równowagę. Nowe władze przychylnym okiem spojrzały na możliwość zabudowy terenów rolnych nad jeziorem. Wydano wiele decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu dla działek, które nie mają prawa zabudowy w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Nad brzegami pojawiły się płoty i tablice z zakazem wstępu, a mapy ewidencji gruntów zaczęły przybierać wygląd tabliczki czekolady. Tereny ogólnodostępne nad jeziorem skurczyły się radykalnie.

          Właściciele działek z rozbudzoną przez władze gminy nadzieją rozpoczęli bój o prawo zabudowy swojego terenu. Pojawiły się samowole budowlane. Problem dotknął 2/3 długości linii brzegowej jeziora. Obecnie jedynymi ogólnodostępnymi terenami nad jeziorem są wcześniej wymienione małe formy ochrony przyrody, deptak miejski i plaża.

          Od trzech lat systematycznie spada liczba turystów odwiedzających w sezonie gminę Ińsko. Jedyna ogólnodostępna plaża nad jeziorem w nieliczne słoneczne weekendy polskiego lata nie jest w stanie pomieścić chętnych. Gmina nie dysponuje terenem, by urządzić kolejne plaże. Na mniej słoneczne dni gmina nie ma jakiejkolwiek oferty. Nie ma wypożyczalni łodzi ani rowerów, przejażdżka konna pozostaje w sferze marzeń.

          Społeczność lokalna jest biedna i niestety niewiele wzbogaciła się na sprzedaży działek nad jeziorem. Nie przynoszą one i zapewne nie przyniosą w przyszłości znaczącego dochodu. Działki sprzedawane są jako rolne i wnoszą do gminnej kasy symboliczny podatek rolny.

          Ogólnodostępny teren, który pozostał wokół Jeziora Ińskiego to rezerwaty przyrody i zespół przyrodniczo-krajobrazowy. Trudno sobie wyobrazić co by się działo, gdyby nawet tego nie było.

          W ostatnich latach została przeprowadzona waloryzacja przyrodnicza gmin Pojezierza Ińskiego. W jej wyniku wytypowano szereg obszarów interesujących przyrodniczo i zarazem turystycznie. Większość z tych obszarów może być wykorzystywana jako całoroczna oferta turystyczna. Wystarczy jedynie obiekty te połączyć szlakami, które będzie można przejść, przejechać rowerem lub koniem, i odpowiednio rozreklamować wśród turystów. Powołanie w tych miejscach prawnych form ochronnych jest niezbędne, gdyż w przeciwnym razie z pewnością znajdą się „inwestorzy”, którzy poprzez swe działania zniszczą i zabudują te cenne miejsca, często bezpowrotnie uniemożliwiając powszechne ich wykorzystanie.

          Obraz ten odmalowaliśmy celowo, by pokazać jak ogromną rolę małe formy ochrony mogą odgrywać jako narzędzie lokalnej polityki przestrzennej. Przyroda może być kapitałem, trzeba tylko umiejętnie tym dobrem gospodarować. Ochrona przyrody jest zawsze ograniczeniem, ale jest to ograniczenie w imię wspólnego dobra. Życie społeczne w ogóle opiera się na ograniczeniach. Problem polega tylko na uświadomieniu sobie ich konieczności. Nikt chyba nie ma większych zastrzeżeń co do ograniczeń wprowadzonych w biblijnych 10 przykazaniach, albo bardziej współcześnie - w kodeksie drogowym. Pomiędzy dziesięciorgiem przykazań a kodeksem drogowym upłynęło trochę historii ludzkiej. Mamy nadzieję, że kiedyś równie oczywista będzie ochrona przyrody. Na razie pozostaje tylko zadać sobie pytanie czy jesteśmy w epoce sprzed 10 przykazań przyrodniczych, czy może już po.

 

Magdalena i Maciej Tracz