<
Bociek, biuletyn Lubuskiego Klubu Przyrodników      [LKP Home Page]
[Bociek Home Page]
[Spis treści tego nr]

Puszczyk Kuba

 

          Obserwując młodego puszczyka Strix aluco siedzącego na skraju dużej dziupli w alei lip w Opalewie (gmina Szczaniec), dowiedziałem się od kolegi, że jeden z dwóch młodych spadł z drzewa. Na szczęście przechodząca obok studentka weterynarii zaopiekowała się nim troskliwie, a wkrótce postanowiła przekazać go mnie. Wskutek upadku puszczyk nie poniósł żadnych obrażeń, prócz lekko zdartej nosówki pokrywającej nozdrza. Jego upierzenie, umiejętności (nie potrafił latać) i okoliczności zdarzenia wskazywały, że miał około 1 miesiąca. Umieściłem go na strychu, gdzie miał ciszę i spokój.

          Karmiłem go 3-4 razy dziennie, głównie wołowiną, wieprzowiną, drobnymi gryzoniami i innymi zwierzętami. Przepadał za sadzonym jajkiem, które podawałem mu w niewielkich ilościach. Po tygodniu potrafił już wznosić się w powietrze i latać na krótkie dystansy. Starałem się, by w minimalnym stopniu miał kontakt z ludźmi, żeby łatwiej mu było przetrwać w środowisku naturalnym.

          Zastanawiające w jego zachowaniu było to, że usilnie korował spróchniałą belkę, na której często przesiadywał. Być może brakowało mu jakiegoś składnika albo..., to są tylko domysły.

          Kiedy jednak jego grzbiet zaczęły porastać pióra szaty ostatecznej, sterówki były dobrze wykształcone, a umiejętność latania opanował zupełnie, przyszedł czas, aby wypuścić go na wolność. Przeniosłem go ze strychu do dużej, przestronnej stodoły z okienkami wlotowymi na szczytach. Ku mojemu zdziwieniu kilka godzin później Kuba odpoczywał w ogródku oddalonym od miejsca wypuszczenia o 400 m. Wtedy widziałem go ostatni raz.

          Nie zgadzam się z opinią pewnego przyrodnika, według którego „wychowanie sowy jest niezwykle trudne”. Trudniej jest opiekować się małymi ptakami owadożernymi, np. jaskółkami, których uratowanie rzadko przynosiło zadowalające efekty.

 

Mateusz K. Wójcik