Nie bójmy się zamykać kopalń
Nie płacimy dziś pełnej ceny za węgiel, który spalamy.
Zapłacą ją ludzie, których trujemy, mieszkańcy wybrzeży, które niedługo pochłonie morze, nasze dzieci i wnuki, które mogą mieć problemy z dostępem do wody i jedzenia - mówił kilka dni temu "Wyborczej" Gavin A. Schmidt, szef ośrodka klimatycznego NASA.
W Polsce za traktowanie górnictwa jak świętej krowy, jedynego gwaranta bezpieczeństwa energetycznego kraju, płaci także Górny Śląsk - zakładnik strachu polityków przed górnikami. To ten strach nie pozwala podejmować racjonalnych decyzji, nawet jeśli wszyscy znają prawdę: węgiel, który ogromnym wysiłkiem wydobywają górnicy z coraz trudniej dostępnych miejsc, leży na zwałach, bo jest za drogi, a długi górniczych spółek idą w miliardy złotych.
***
Dlaczego tak się dzieje? Bo w państwowym górnictwie panuje bezwład decyzyjny. Kopalnie są fatalnie zarządzane, często okradane (zwykłą praktyką w górnictwie są np. łapówki podczas przetargów na zakup sprzętu), warunki wydobycia - coraz trudniejsze i mniej bezpieczne, więc droższe, a żądania związkowców coraz bardziej nieracjonalne. Wiedzą, że wystarczy tupnąć, a politycy chowają się po kątach.
Co z tego, że eksperci (ostatnio Tadeusz Widuch z Instytutu Studiów Energetycznych w "Dzienniku Gazecie Prawnej") powtarzają, że trzeba zamknąć połowę kopalń, by branża była rentowna? Powinny zostać tylko te, które mogą konkurować na rynkach światowych. To by jednak oznaczało zwolnienie 30-40 tys. ludzi. Bronią się przed tym i kopalnie, i politycy.
Kompania Węglowa, choć niedawno musiała sprzedać jedną z kopalń, by zdobyć pieniądze na pensje, dała górnikom dołowym gwarancję zatrudnienia do 2020 roku. Szef Rady Gospodarczej przy premierze Jan Krzysztof Bielecki denerwuje się, bo uważa, że nie należy mówić o likwidacji kopalń, tylko o przywracaniu rentowności "w ramach jednego wyrobiska, jednej ściany, jednej spółki węglowej".
A czas pędzi i za każdą tonę węgla płacimy coraz wyższą cenę. Podminowane przez kopalnie walą się całe kwartały domów. Podkręcanie wydajności na przekór wymogom bezpieczeństwa sprawia, że górnicy tracą zdrowie i giną (jak ostatnio w kopalni Mysłowice-Wesoła). Tymczasem młodym ludziom na Górnym Śląsku wciąż mydli się oczy, że praca w kopalni to gwarancja zatrudnienia, przyzwoita pensja i emerytura w kwiecie wieku. Samorządy wolą przymykać oko na szkody górnicze, by nie ryzykować, że kopalnia - dostarczyciel podatków i żywicielka - padnie lub ograniczy zatrudnienie. - Lepszy wróbel w garści - powtarzają i ani im w głowie szukanie inwestorów z innej branży.
***
Najlepszym przykładem na to, że koniec górnictwa nie musi oznaczać dla Śląska gospodarczej zapaści, są 190-tysięczne Gliwice. Jeszcze ćwierć wieku temu kopalnie i zakłady na ich zapleczu były tu największym pracodawcą. Dziś w starannie odrestaurowanej kopalnianej cechowni jest szkoła wyższa, a w dawnej maszynowni - biura i inkubator przedsiębiorczości. W dawnym górniczym kompleksie firma Future Processing, założona przez dwóch pasjonatów informatyki, zatrudnia już około 600 ludzi, głównie młodych. Wybudowała biurowiec z ogólnodostępną restauracją, spa i żłobkiem dla dzieci pracowników. Na rynki światowe przebiła się dzięki systemowi face-Log, oprogramowaniu do automatycznego rozpoznawania twarzy.
Gospodarczą wizytówką miasta jest jednak fabryka Opla. W specjalnej strefie ekonomicznej pracuje w sumie 14 tys. ludzi. Bezrobocie w Gliwicach, oficjalnie ok. 6 proc., należy do najniższych w Polsce.
Pogłoski, że może zostać zamknięta ostatnia w okolicy kopalnia - Sośnica-Makoszowy - nikogo tu nie cieszą, ale nie przyprawiają też o ból głowy. Rynek będzie w stanie wchłonąć dodatkowych kilka tysięcy rąk do pracy. Węzeł autostrad A4 i A1 i stały napływ wykształconych ludzi z Politechniki Śląskiej pozwalają władzom miasta optymistycznie patrzeć w przyszłość.
Oczywiście miast, które gorzej poradziły sobie z restrukturyzacją, nie brakuje, ale żadne nie pogrążyło się w strukturalnym bezrobociu.
Śląsk wie już, jak żyć bez górnictwa. Z ok. 400 tys. osób, które pracowały w połowie lat 90. w tym sektorze, została jedna czwarta. Znakiem rozpoznawczym miast są już nie kopalniane szyby, ale motoryzacja, nowoczesne technologie i medycyna. Zbigniew Religa nie poznałby zabrzańskiego szpitala, w którym prawie 30 lat temu przeprowadził pierwszy przeszczep serca.
Śląskie Centrum Chorób Serca wzbogaciło się o nowy gmach na sto łóżek. Za 105 mln zł wyposażono go w najnowocześniejszy na świecie sprzęt. W Zabrzu odbywają się międzynarodowe konferencje kardiologiczne, na które przyjeżdża czołówka specjalistów ze świata.
Jeśli mają ochotę zobaczyć górnika, jadą do zabytkowej kopalni Guido. Tam, gdzie się już nie wydobywa węgla, zarabia się na turystach.
***
Konieczna, stopniowa, restrukturyzacja górnictwa nie będzie więc apokalipsą dla Górnego Śląska. On sobie poradzi.
Węgiel jest prawdziwym problemem dla polskiego państwa, które ciągle nie ma strategii energetycznej. Niedawno powstał wstępny projekt rządowego dokumentu "Polityka energetyczna Polski do 2050 roku", ale wcale z niego nie wynika, co ma być alternatywą energetyczną dla naszego kraju: elektrownie jądrowe, energia odnawialna, gaz z łupków czy tzw. czyste technologie węglowe? Jak to zrobić i za co?
Fakt, że tego nie wiemy, to bardzo poważne zaniechanie tych, którzy będąc przy władzy, bali się podejmować decyzje, i tych, którzy w opozycji uniemożliwiali restrukturyzację górnictwa.
To dlatego jesteśmy dziś skazani na węgiel, krajowy lub importowany. Warto w tej sytuacji odpowiedzieć sobie na pytania: jak długo kopalnie, w których zresztą złoża się kończą, mają być zabezpieczeniem energetycznym Polski? Czy mają przynosić zyski, czy zapewnić spokój społeczny?
Odpowiedź na nie jest ważna dla Górnego Śląska, który stoi w rozkroku między przeszłością a przyszłością, między archaicznymi mentalnie i technologicznie oraz źle zarządzanymi kopalniami a nowoczesnymi technologiami.
I ważna dla chłopaka, który kończy gimnazjum na Górnym Śląsku, żeby wiedział: czy iść do szkoły górniczej, czy do liceum, a potem na informatykę.
Autorzy są Górnoślązakami
źródło: http://wyborcza.pl/magazyn/